Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ChupaChuckNorris z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 79120.09 kilometrów w tym 207.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 19461 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ChupaChuckNorris.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 247.36km
  • Czas 13:16
  • VAVG 18.65km/h
  • Sprzęt Canyon
  • Aktywność Jazda na rowerze

ETAP 4 – KROŚCIENKO NAD DUNAJCEM – CIESZYN (ŚRODA 27.08)

Środa, 27 sierpnia 2025 · dodano: 15.09.2025 | Komentarze 0


Pobudka około 5:30. Szybkie ogarnięcie się, poranna porcja ibuprofenu i elektrolitów – i o 6:40 uruchamiam Garmina, rozpoczynając kolejny etap. Daleko jednak nie odjechałem – na 1653 km zatrzymałem się w Lidlu na tradycyjne śniadanie. Nie spieszyłem się, dając organizmowi jeszcze chwilę oddechu, bo problemy z szyją i Achillesem niestety nie zniknęły (choć miałem cichą nadzieję, że po nocy będzie lepiej).



Posilony ruszyłem dalej, ale już o 8:29 ponownie zwróciłem się z prośbą o pomoc na forum https://www.podrozerowerowe.info/ pisząc: „Może macie pomysł co zrobić bo nie mogę ponosić głowy żeby patrzeć do przodu 😆”. Dzięki za wszystkie rady! Ściągnąłem kask, żeby choć trochę odciążyć głowę – niestety niewiele to dało. Zacząłem kombinować z pozycją: podwyższenie mostka odpadało (za krótkie kable), więc odwróciłem lemondkę tyłem do przodu.



Dzięki temu mogłem przyjąć prawie pionową pozycję. Jechałem tak kawałek, potem pochyliłem lemondkę pod kątem około 45 stopni. Od okolic Jurgowa (1684 km) jeszcze kilkukrotnie zmieniałem ułożenie lemondki, szukając jak najbardziej optymalnej pozycji, która po prostu pozwalała mi na obserwowanie czegoś więcej niż przednie koło mojego roweru.



Czułem się coraz gorzej, pomimo wprowadzonych innowacji, i dlatego postanowiłem złapać w Zakopanem jakiegoś masażystę albo fizjoterapeutę, który w magiczny sposób naprawi mi szyję. Niestety kilka telefonów do lokalnych szamanów nie daje efektów, nikogo nie znajduję, zamiast tego tracę sporo czasu na poszukiwania. Finalnie, o 12:00, wyjechałem z Zakopanego (1715 km) z niczym.

Niedaleko za Czarnym Dunajcem (1747 km), około 13:30 wyprzedził mnie Jakub Szumański. Chwilę później zatrzymuję się w przydrożnym Lewiatanie, celem uzupełnienia bidonów i w tym czasie wyprzedza mnie Andrzej Tercjak, kończąc moje dość długie utrzymywanie się w pierwszej trójce. Wtedy przypominam sobie o wpisie na forum użytkowniczki JoannaR, która podrzuciła pomysł połączenia kasku z torbą podsiodłową za pomocą dętki. Odczuwając coraz większy dyskomfort związany z jazdą i nie mając nic do stracenia próbuje patentu.


Efekt był zaskakująco dobry – dętka skutecznie odciągała głowę do tyłu, co dawało sporą ulgę. W połączeniu z odwróconą lemondką stworzyło to układ, który pozwalał jechać w miarę sensownym tempem. Może nie tak szybko, jak bym chciał, ale wystarczająco, by walczyć o ukończenie maratonu w limicie czasu. Niedaleko za Zawoją (ok. 1797 km) dogonił mnie Przemysław Kijak. Chwilę pogadaliśmy o mojej średniej sytuacji i zastosowanych rozwiązaniach technicznych. Serdecznie się żegnamy i w dalszą podróż ruszam z przeświadczeniem, że normą będą kolejni wyprzedzający mnie uczestnicy maratonu. Mimo wszystko motywacja do ukończenia MRDP była wciąż duża, moją głowę w znacznej mierze zajmowały rozważania jak sobie pomóc, żeby ponownie zobaczyć latarnię morską w Rozewiu.

Wiedząc, że czekała mnie kolejna nocka w siodle, w Węgierskiej Górce (1836 km) posiliłem się w Żabce pizzą i colą, dokupiłem kilka rogalików i ruszyłem w stronę Milówki, gdzie liczyłem, że znajdę kogoś, kto miałby kompetencje żeby coś zrobić z moją szyją. Niestety namierzony fizjoterapeuta nie miał czasu, tak więc wcieliłem w życie plan B – dłuższy postój w Cieszynie, gdzie udało się namierzyć fizjoterapeutę, który szczęśliwie miał czas żeby się mną zająć następnego dnia. Ustaliliśmy, że spotkamy się ok. 12, tak więc czekała mnie perspektywa kilkunastogodzinnej regeneracji, która brzmiała obiecująco.

Jadąc przez „czarną d…” (1849 km), ok. godz. 20:25 niespodziewanie minął mnie nadjeżdżający z naprzeciwka Andrzej Tercjak. Myślę sobie WTF? Andrzej próbuje mnie przekonać, że jedziemy złą trasą, ale po sprawdzeniu Garmina i śladu w telefonie dochodzę do wniosku, że to jednak Andrzej się myli. Ja jadę dalej, natomiast Andrzej pojechał w kierunku, z którego przed chwilą przyjechałem. Chwilę później Andrzej mnie dogonił bo doszedł do wniosku, że trasa była ok., natomiast wskazał na problemy z nawigacją, która coś tam namieszała. Chwilę sobie rozmawiamy, po czym Andrzej narzucił swoje tempo i zniknął w otchłani ciemnej nocy, zaś ja powolutku zmierzałem na upragniony odpoczynek w Hotelu Gambit w Cieszynie.

Mijam kolejne miejscowości: Istebna, Wisła, Ustroń, marząc tylko o tym żeby jak najszybciej się położyć, bo ból szyi jest coraz większy. Dętka początkowo dobrze spełniała swoją rolę, natomiast na dłuższym dystansie stała się problematyczna, bo wciskała głowę w kręgosłup, co spowodowało pojawienie się nowych dolegliwości bólowych tuż przy połączeniu czaszki z szyją.

Finalnie, około 23:45, dotarłem do Hotelu Gambit w Cieszynie (1897 km). Na miejscu okazało się, że w tym samym hotelu zatrzymał się też Przemysław Kijak, który przyjechał dwie godziny wcześniej. Zamówiłem śniadanie, wziąłem klucz i wreszcie mogłem się położyć. Bolało wszystko: szyja, kolana, lewy Achilles, prawa stopa, no i oczywiście d… Show must go on!

STATYSTYKA: dystans – 247,36 km; przewyższenia – 3531 m; czas jazdy – 13:16; czas ogólny – 17:10; średnia prędkość jazdy – 18,6 km/h


Kategoria MRDP



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iaski
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]